Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   33
                   

Kamil "Iwan" Iwanowicz

PRODUCENT: L.S.P    DYSTRYBUTOR: TECHLAND   GATUNEK: PLATFORMÓWKA    WWW: www.sitting-ducks.com/


Po wysypie gier z kurczakami w roli głównej przyszła kolej na kaczki. Te zaś atakują od razu z grubej rury.



Bohaterem ŚWIATA KACZEK jest Bill- zwykła kaczka z czerwoną muchą. Bill mieszka sobie w Kaczogrodzie i... tyle o nim wiemy, przynajmniej na podstawie gry. Sitting Ducks (angielska nazwa) jest oparte na serialu o tej samej nazwie, niestety (o ile się nie mylę) w naszej telewizji nie był emitowany. Zapewne znawcy serialu od razu odnajdą się w świecie gry, reszcie pozostaje się domyślać „o co chodzi”.

(kliknij aby powiększyć)
Chcesz w dziób?


Początek gry wygląda niczym film - Bill w swoim domku maluje coś na kształt obrazu, gdy nagle dzwoni telefon. Ze słuchawki dobiega głos jego kolegi, który umawia się z Billem na shake’a. Problem w tym, że zapomina powiedzieć, gdzie mają się spotkać. Bill wychodzi na ulicę zaczerpnąć świeżego powietrza i tu już wkracza Gracz. Można się nieźle zdziwić, bo ŚWIAT KACZEK nie przypomina platformówki, ani nic takiego. Może to dziwne, ale w wielu aspektach wygląda niczym GTA 3... Takie skojarzenie narzuca się na samym początku, gdy zostajemy „wyrzuceni” na ulicę i możemy robić, co nam się żywnie podoba. Wprawdzie nie da się urywać przechodniom głów i kraść im samochodów, ale eksploracja terenu jest całkowicie swobodna. ŚWIAT KACZEK to gra przeznaczona głównie dla dzieci, dlatego wszystko jest tu ładne i sympatyczne.

Wesołe jest życie kaczki.


Po ulicach biegają inne kaczki, co chwila przejeżdża samochód lub skuter. Na początku do dyspozycji dostajemy miasto podzielone na trzy regiony- część zachodnią, centrum i część wschodnią. Obszary te są dosyć małe, a podczas przechodzenia między nimi czekają nas niezbyt długie „loadingi”. Bill porusza się po mieście na płetwach, czemu towarzyszy radosne klapanie. Szybko jednak zostajemy obdarowani deskorolką, na której zaginamy dużo szybciej. Przy pierwszym kontakcie z deską razi niemożność wykonywania chociażby najprostszych trików. Jedyne co możemy zrobić to jechać przed siebie i podskoczyć. Jednak nie samą deską człowiek żyje. Wraz z rozwojem fabuły Bill wchodzi w posiadanie coraz to nowych sprzętów, takich jak skutery, łyżwy, czy zdalnie sterowane samoloty. Każde z nich wymaga innego podejścia i jest przydatne w określonych sytuacjach.
Misje, jakie przyjdzie nam wykonać, są podzielone na dwa rodzaje: główne i poboczne. Misje główne popychają fabułę do przodu i są łącznikiem całej historii, a misje poboczne służą do koszenia mamony, która w ŚWIECIE KACZEK przedstawiona jest za pomocą piór. Co dziwne, każda misja jest „na czas”, nie spotkamy tu innych. Po ukończeniu jakiegoś zadania, nasze poczynania są oceniane, w zależności jak wyrobiliśmy się w czasie. Możemy otrzymać za to brązowe, srebrne lub złote pióro. Oczywiście im lepsze pióro, tym więcej zwykłych piórek wpłynie na nasze konto. Piórka te nie są tak dla jaj, za ich pomocą kupujemy wszystkie potrzebne rzeczy jak pojazdy, paliwo, czy rozmaite przebrania. Na ilość piórek należy uważać, gdyż bez pewnej ich ilości nie przeskoczymy niektórych momentów w fabule. Napisałem „uważać”, gdyż przy każdym zderzeniu z samochodem/skuterem/kaczką/ławką czy czymś innym Bill’emu wylatują trzy piórka. Zmusza to Gracza to zachowywania bezustannej uwagi podczas poruszania się w mieście.
Przez to gra traci sporo na miodności, gdyż nie możemy sobie spokojnie poszaleć po ulicach. Co gorsza, dorobić się stłuczki w ŚWIECIE KACZEK jest wyjątkowo prosto. Po części jest to wina kamery, która uparcie nie chce pokazać zbyt wiele otoczenia. Do wypadków dochodzi też często wskutek głupoty kaczek. Pojazdy poruszają sie po wytyczonej trasie nie bacząc na Gracza, tak samo jest z biegającymi kaczkami, tylko że te jeszcze wpadają na Billego. Poza tym, nasz bohater jest niezwykle czuły i byle draśnięcie najczęściej sprowadza go na ziemię.
Misje to mieszanina platformówki, wyścigów i zręcznościówki. Na przykład pierwsze zadanie w grze nie zwiastuje niczego konkretnego, po prostu musimy w określonym czasie dobiec do Ediego, Oliego i Waldiego. Drogę wskazuje nam strzałka i porozrzucane na ziemi kulki dodające „czas”. Z czasem misje stają się bardziej urozmaicone, gdyż wraz z nowym sprzętem zwiększają się możliwości Billego (on sam też uczy się kilku rzeczy, np. wyższego skakania). I tak np. niektóre misje, niczym w DRIVERZE polegają na jechaniu za danym pojazdem w określonej odległości.
Niestety, tutaj nie jest to zbyt dobrze dopracowane, ponieważ osoba za którą podążamy też potrafi zaliczyć solidny dzwon (dlatego, że jedzie po sznurku, a na ulicy panuje tłok). Wtedy najczęściej wyprzedzamy delikwenta i... musimy czekać, aż znowu wróci na trasę.
Na nic jest jechanie na pamięć, gdyż wyprzedzenie naszego „przewodnika” na większą odległość jest traktowane jakbyśmy za nim nie nadążyli (restart misji...).

Czyżby tak miał wyglądać czwarty Driver?


Za to nasza postać, jak już wspominałem, jest bardzo uczulona na wszelkie zderzenia. Przez to większość dzwonów kończy się restartem, ponieważ podczas ponownego wsiadania na skuter „przewodnik” najczęściej zdąży uciec. Zmusza to Gracza to perfekcyjnego opanowania trasy, rzadko kiedy udaje się zaliczyć misję za pierwszym razem. Ja niektóre zadania musiałem powtarzać dobre kilkadziesiąt razy, zanim udało mi się je zaliczyć. I nie wiem, czy tu z moją zręcznością jest coś nie tak, bo gra wygląda, jakby była przeznaczona dla dzieci, ale powiem jedno... total hardcore. Podczas zmagań ze ŚWIATEM KACZEK z moich ust padło tyle epitetów, że mógłbym nimi zapełnić trzy takie recenzje... Inne misje nie są już takie trudne, ale też trzeba się przy nich sporo napocić. Dobrze, że jest ich dużo (ok. 50-60! )i są różnorodne. Przyjdzie nam m.in. przebijać balony gawronem (?), zbierać lody, brać udział w wyścigach skuterów, czy zbierać ulotki rozrzucone po całym mieście. Jest tego naprawdę dużo.

A to może Tony Hawk Underground 3 ?4


Oprawa graficzna, mimo swojej prostoty (brak zaawansowanych efektów, miejscami bardzo kiepskie teksturki) prezentuje się świetnie. Bardzo ładnie wyglądają wszystkie kaczki i postacie w ogóle, dobrze prezentuje się otoczenie (soczyste kolorki, trawka, odbicia w wodzie). Wprawdzie stary wyjadacz dostrzeże wiele niedociągnięć, ale 10 letnie dziecko zakocha się w grafice od pierwszego wejrzenia ;). Muzyka również stoi na dobrym poziomie, nie stanowi żadnego majstersztyku, ale tworzy wesoły, sympatyczny klimacik. Jednak najlepsi są przyjaciele Billa- non-stop ładują się w kłopoty. Jego kumple są naprawdę śmieszni i co chwila odwalają niezłe manewry, więc aż ciężko ich nie polubić. Wszyscy oni tworzą bardzo pozytywną gromadę, której przygody nadają dużo radości rozgrywce. Bo to właśnie wokół nich kręci się cała fabuła. Historia opowiedziana w grze nie mówi w zasadzie o niczym konkretnym, szybko ją przyswajamy i szybko o niej zapominamy. Wszystkie postacie są bardzo charakterystyczne, głownie ze względu na genialnie podłożone głosy. Grałem w wersję polską i nie dość, że nie spotkałem się z błędami, to wybór lektorów po prostu mnie rozwalił. Każda kaczka mówi innym głosem, a głosy te pasują do nich w dwustu procentach. Aktorzy dobrze wczuli się w swoje role, gdyż nie słychać w ich kwestiach ani odrobiny sztuczności. Dzięki wspaniałemu dubbingowi można nieźle uśmiać się z tego, co opowiadają kaczki. A śmiech gawrona/kruka/wrony (kurcze, nie znam się na ptakach...) to po prostu taka mała perełka, złoty medal, Graal i odkrycie Ameryki. Musicie to kiedyś usłyszeć. dobry adwokat z Lodzi do rozwodu

Szkoda. Naprawdę szkoda, że ta gra nie została bardziej dopracowana. Jest przecież długa (dobre kilkanaście godzin gry), rozbudowana, ma ładną grafikę i muzykę. Niestety poziom trudności potrafi zabić całą przyjemność z gry. Głównie jest to spowodowane niedokładnym sterowaniem (postacie ruszają się ociężale) i masą mniejszych błędów, takich jak niedopracowane kolizje obiektów czy toporne skakanie w misjach platformowych. Nie wiem kto wpadł na kretyński pomysł, żeby postać potrzebowała kilku sekund na rozbieg. Takie pierdoły potrafią zepsuć całą radochę z szarpania. Przez to gra na pewno nie nadaje się dla dzieci, bo jest po prostu dużo za trudna. Nawet starsi mogą mieć z nią spore problemy, no i wątpię, czy każdemu przypasuje historyjka o śmiesznych kaczkach i aligatorach... Gdyby poprawić kilka rzeczy, byłaby prawdziwa, lśniąca perełka. A tak jest tylko dobrze.



  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   33