Aktualizacja strony została wstrzymana

W 10 lat po katastrofie TWA 800, dalej nie znamy prawdziwej przyczyny

Wczoraj, 17 lipca 2006 roku minęło dokładnie 10 lat gdy samolot Boeing 747 lecący z Nowego Jorku do Paryża, zamienił się w kulę ognia i spadł do Oceanu, zabierając ze sobą życie 230 osób. Do dnia dzisiejszego Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) nie dała przekonywającego wytłumaczenia przyczyn i samego przebiegu katastrofy. Do dnia dzisiejszego za katastrofą samolotu lini lotniczych TWA Lot Numer 800, kryje się wiele zagadek funkcjonowania państwa amerykańskiego, jego sił militarnych, służb specjalnych, policyjnych i ich wpływu na sposób informowania – a właściwie ukrywania informacji bądź wprost dezinformowania – społeczeństwa. Dobrym tego przykładem jest właśnie niemal zupełny brak informacji wspominających okrągłą rocznicę katastrofy i brak jakiejkolwiek rzeczowej dyskusji w mediach. Jak widać, celem jest ukrycie prawdziwych okoliczności katastrofy.

Samolot TWA 800 wystartował z lotniska JFK w Nowym Jorku i wieczorem około godziny 20:45, w jedenastej minucie lotu, lecąc na wysokości 13 700 stóp nad poziomem morza, eksplodował. Oficjalna wersja przyczyny katastrofy mówi o spięciu w instalacji elektrycznej, które spowodowało detonację zbiorników paliwa. Zarówno przebieg katastrofy, badania szczątków samolotu, ekspertyzy specjalistów jak i zeznania ogromnej ilości naocznych świadków – zadają kłam temu orzeczeniu.

Już pierwsi świadkowie katastrofy mówili o wyraźnie widocznej „smudze” pędzącej w stronę samolotu na moment przed tym jak zamienił się on w kulę ognia. Swoje pierwsze wrażenia bezpośrednio po katastrofie, świadkowie opowiadali w telewizyjnych wiadomościach i stacjach radiowych. Agencja Associated Press (07/19/1996) informowała: „Na ekranie radaru, na krótko przed eksplozją widoczny był punkt przemieszczający się w kierunku odrzutowca i zbiegający się z nim, coś co może być interpretowane jako zderzenie (uderzenie) rakietą-pociskiem”. Gazeta The Washington Times (07/24/1996) pisała: „Wielu świadków widziało jasny obiekt przypominający smugę petardy, zbliżający się w kierunku jumbo-jeta, na kilka sekund przed tym jak samolot eksplodował”.

W trakcie śledztwa prowadzonego przez FBI przesłuchano ogółem 755 świadków i zgromadzono, a właściwie przejęto niemal wszystkie dokumenty: od zapisów radarowych, zdjęć i nagrań filmowych zrobionych przypadkowo przez świadków, po szczątki samolotu. Większości zgromadzonych dokumentów Biuro FBI nie przekazało jednak Radzie Bezpieczeństwa NTSB i podczas dochodzenia prowadzonego przez NTSB, Rada Bezpieczeństwa dysponowała bardzo ograniczonym dostępem do dokumentów. Komisja NTSB poszła jednak dalej w świadomym samoograniczeniu się i zrezygnowała z zeznań wszystkich świadków, odrzucając je, gdyż nie pasowały one do przyjętej już na tym etapie teorii „spięcia w instalacji elektrycznej”. Zamiast tego, poszukano kilku nowych „świadków”, którzy pod dyktando opowiadali niemal niestworzone rzeczy graniczące z halucynacjami (jak np. widzenie spadających meteorytów). Komisja NTSB zapytana wprost dlaczego odrzuciła zeznania tylu naocznych świadków katastrofy, w tym kilku ekspertów lotnictwa, byłych wojskowych i nawet dwóch agentów FBI, posunęła się do sugerowania, że nie można przyjąć ich zeznań, ponieważ, sądząc z pory dnia kiedy to się zdarzyło, wszyscy oni byli prawdopodobnie „po kieliszku”. Sposób traktowania zeznań naocznych świadków, którzy obserwując katastrofę z różnych miejsc wybrzeża Long Island, jednolicie opisywali kolejne fazy katastrofy – a jest to bardzo ważne, gdyż eliminuje się w ten sposób jeden z argumentów przemawiających za złudzeniem optycznym czy też efektem zlewania się obiektów pierwszoplanowych z otoczeniem – jest jednym z najwyraźniejszych przykładów manipulacji procesu dochodzeniowego. Tak szybko jak w trakcie dochodzenia FBI przejmowało całą kontrolę nad materiałami i dokumentami, tak z mediów zniknęły informacje świadków i ekspertów, które zaczęto zastępować teoriami mogącymi budzić tylko śmiech. Jedną z takich niepoważnych teorii mogących przemawiać tylko do zupełnie nieprzygotowanego odbiorcy, jest dokonana przez CIA komputerowa symulacja, z której miałoby wynikać, że samolot TWA 800 po utracie części nosowej, nie tylko dalej sobie leciał, ale wspiął się o dodatkowe 4000 stóp. Grupa 75 weteranów awiacji, fachowców lotnictwa i emerytowanych wojskowych, którzy zebrali się w czerwcu 1997 roku w Kansas City celem niezależnego przedyskutowania wyników dotychczasowego śledztwa, stwierdziła, że tak jak ta teoria, tak i inne działania komórek rządowych wyraźnie przemawiają za tym, że mamy do czynienia z ewidentnymi manipulacjami rządu pragnącego ukryć prawdziwe przyczyny i przebieg katastrofy.

Innym przykładem manipulacji i złej woli jest sposób traktowania wyników ekspertyz przeprowadzonych przez niezależne laboratoria. FBI nie tylko nie wzięło pod uwagę tych wyników, ale osoby je zlecające postawiły przed sądem. Jedną z osób, przeciwo którym toczył się taki proces, był James Sanders, który przekazał miniaturowe próbki foteli (kilkadziesiąt centymetrów sześciennych gąbki foteli) pochodzące z wyłowionych z oceanu szczątków samolotu, do laboratoriów nie powiązanych z rządowymi instytucjami. Sanders – którego żona pracowała w TWA, a znajomy widząc ewidentne naruszenia dokonywane przez FBI przy prowadzeniu dochodzenia, przekazał mu próbki – słusznie podejrzewając manipulacje organów rządowych i nie wierząc dotychczasowym oficjalnym wynikom badań dokonanych przez laboratoria rządowe, wysłał próbki do niezależnego instytutu. Instytut wydał zdecydowaną opinię co do silnej koncentracji nitrogenu (nitrate), związku będącego składnikiem środków wybuchowych. Jedna z teorii zakładała bowiem eksplozję ładunku wybuchowego umieszczonego na pokładzie samolotu, jednak zarówno naoczni świadkowie, jak i wyniki ekspertyz zdecydowanie przemawiały o rakiecie (pocisku), który nie jak bomba miałby rozerwać się wewnątrz, lecz z zewnątrz uderzył w samolot. FBI poprzez niektóre usłużne media nie tylko publicznie wyśmiał wyniki badań Sandersa – mówiąc, że laboratorium musiało pomylić ten związek ze zwykłym klejem do siedzeń – ale wszczęło proces przeciwko niemu. Podczas procesu Sandersa, człowiekowi który zaparł się i chciał rzeczowo udowodnić korupcję agencji rządowych i pokazać kłamstwa polityków, prokurator żądał aż 20 lat pozbawienia wolności (w wyniku skutecznej obrony skończyło się na wymierzeniu kary prac społecznych.)

Inną podejrzaną działalnością sugerującą zamazywanie prawdziwych przyczyn katastrofy, było zachowanie się przedstawicieli wojskowych. Początkowo kategorycznie zaprzeczali oni, by w rejonie katastrofy przebywały jakiekolwiek okręty wojenne, lecz później przyznano (oraz potwierdzono przez samego szefa FBI Jamesa Kallstrom w wywiadzie radiowym), że w momencie katastrofy przebywały tam – dokładnie w miejscu skąd naoczni świadkowie widzieli unoszące się z wody nieznane światło – trzy łodzie podwodne: The Trepang, Albuquerque i Wyoming. Z czasem wyszło też na jaw, że dokładnie w rejonie, w którym doszło do katastrofy, przebywały nie tylko te trzy łodzie podwodne, ale prowdzono tam testy pocisków z głowicami.

Podczas prowadzenia akcji ratowniczej doszło również do tak gorszących incydentów, jak niedopuszczenie do akcji ratunkowej statków, właśnie specjalnie przygotowanych do takich akcji. Przyjmując od pierwszych momentów prowadzenia akcji determinację polityczną wykluczającą jakąkolwiek pomoc mogącą przyjść spoza kręgu wojskowego (np. już w pierwszej fazie wykluczono ekipę nurków z policji nowojorskiej, mimo iż rejon podlegał jurysdykcji stanu Nowy Jork), odmówiono również dopuszczenia do akcji ratowniczej i poszukiwawczej statku Rude należącego do Agencji Oceanograficznej, jednostki wyposażonej w jeden z najnowocześniejszych i czułych sonarów. Gdy w końcu dopuszczono statek Rude do akcji, specjalny rozkaz pochodzący z samego Białego Domu wycofał go i przeznaczył do penetrowania wód oddalonych od katastrofy. Nawet dopuszczenie specjalistycznych sześciu statków firmy Weeks Marine (firmy mającej stały kontrakt ze służbą ochrony wybrzeża US Coast Guard), wyposażonych w o wiele doskonalszy sprzęt niż przebywające w rejonie statki marynarki wojennej, trwało cały tydzień, gdyż czekano wpierw na przybycie okrętu wojskowego z portu Norfolk, który miał jako pierwszy spenetrować miejsce katastrofy. W tym czasie w akcji ratunkowej, jak później w akcji zabezpieczania bezpośredniego miejsca katastrofy mogły uczestniczyć tylko statki US Navy.

Tego typu celowych działań utrudniających akcję poszukiwczą, a później skierowujących śledztwo na inne tory, można mnożyć. Jest ich tak dużo i są tak szokujące, że przekonują największych sceptyków – jeśli zechcą zainteresować się tematem i porzucą schematy przekazywane przez medialne tuby. Do dnia dzisiejszego nie usłyszeliśmy żadnych wiarygodnych i przekonywających orzeczeń w sprawie przyczyn katastrofy. Z zebranych przez niezależne organizacje i najwytrwalszych, najodważniejszych i nieprzekupnych ekspertów i działaczy – w tym członków rodzin ofiar katastrofy – analiz, wyłania się obraz następujący: samolot został zestrzelony przez pocisk typu woda-powietrze, wystrzelony z łodzi podwodnej. Samolot rozpadł się na tak drobne kawałki, które rozproszone zostały na tak wielkiej powierzchni, że żaden wybuch zbiornika paliwa, a nawet żadna bomba na pokładzie, nie byłaby w stanie tego dokonać. Po ekspozji samolot rozpadł się na tak drobne części, że radar badający warunki pogodowe uznał je za chmurę deszczową. Ponadto, umiejscowienie w zebranych po katastrofie częściach samolotu śladów ładunku wybuchowego, wskazuje niezbicie na pocisk jako bezpośrednią przyczynę rozerwania się samolotu.

Niestety, dociekanie przyczyn katastrofy przestaje być zajęciem amatorów: FBI zastraszyło wielu naocznych świadków i zagroziło ekspertom, jeśli będą wypowiadali się przeciwko ustalonej oficjalnej wersji wydarzeń. Tak więc minęło dziesięć lat, a rodziny zabitych dalej oczekują prawdy i żaden z polityków nie podejmuje się dotknąć tego tematu; jak do tej pory nie odbyło się nawet przesłuchanie przed Kongresem w sprawie katastrofy TWA 800.

Wobec dokumentów i analiz jednoznacznie wskazujących na jedyną możliwą przyczynę katastrofy – zestrzelenie, istnieją poszlaki mówiące o tym, że kierownictwo polityczno-militarne dokonało aktu zestrzelenia cywilnego samolotu amerykańskiego, nie w wyniku jakiegoś tragicznego przypadku czy mimowolnego wystrzelenia rakiety podczas ćwiczeń, lecz za pełną wiedzą i z premedytacją.  Jedynie czego nie znamy, to intencji i przyczyn podjęcia tej decyzji. Nie dowiemy się tego prędko, tak samo jak nie dowiemy się prawdziwego przebiegu wydarzeń „jedenastego września”. Być może akt terroryzmu państwowego dokonany 17 lipca 1996 był przymiarką do wydarzeń 11 września 2001.

Ku pamięci Ofiar katastrofy TWA 800.

Lech Maziakowski
Washington, DC | 18 lipca 2006 roku| www.bibula.com

 

Więcej niezależnych informacji o katastrofie TWA 800:

Opracowanie: WWW.BIBULA.COM na podstawie: materiałów autorskich

Skip to content