Aktualizacja strony została wstrzymana

Walka z faktami i logiką trwa. Refleksje w piątą rocznicę wydarzeń 11 września

Tzw. atak terrorystyczny 11 września 2001 roku był operacją zorganizowaną przez wewnętrzne służby – oświadczyli przed zbliżającą się piątą rocznicą wydarzeń eksperci studiujący zagadnienie. Około 75 profesorów i specjalistów różnych dziedzin współpracujących w panelu naukowym 9/11 Scholars for Truth sądzi, że siła argumentów ukazujących całe wydarzenia jako „operację wewnętrzną” (Inside Job) jest tak wielka, iż można nazwać je jedną z największych praktyk konspiracji (czyli urzeczywistnionych teorii konspiracji) w historii (1).

Jeden z członków panelu naukowego, prof. Steven Jones, wykładowca fizyki na uniwersytecie Brigham Young w stanie Utah powiedział, że oficjalna wersja wydarzeń jest „jedną z największych diabelskich prób zacierania śladów kiedykolwiek przedsięwziętych”. Prof. Jones powiedział, że: „Nie wierzymy w to, iż 19 porywaczy wraz z kilkoma innymi osobami z jakichś jaskiń w Afganistanie działało bez pomocy zewnętrznej i szerszego porozumienia.” Naukowcy twierdzą, że grupa neokonserwatystów skupiona wokół projektu Project for a New American Century, dążąc do objęcia przez Stany Zjednoczone dominacji nad światem, zorganizowała i kierowała wydarzeniami 11 września, a później wykorzystała je do przygotowywanych ataków na Irak, Afganistan, a teraz na Iran.

Przechodząc do szczegółów, prof. Jones powiedział, że jest zupełnie niemożliwe aby dwa wieżowce WTC mogły runąć w sposób nam znany, za przyczyną uderzenia weń dwóch samolotów. Podkreślił znane z niezależnych raportów obliczenia dokonane przez najlepszych specjalistów mówiące o tym, że paliwo lotnicze nie pali się w temperaturze, która mogłaby spowodować stopienie się stalowej pionowej struktury budynków. Wskazał też na fakt, iż na zdjęciach i filmach robionych w momencie zawalenia się budynków widoczne są regularne, poziome obłoczki dymu, jakby „dmuchnięcia” sprężonego gazu („Puffs„), co dokładnie odpowiada efektom eksplozji dokonywanych podczas kontrolowanego burzenia budynku.

Szczególne zainteresowanie naukowców skupia się na przebiegu zawalenia się budynku WTC Numer 7, czyli 47-piętrowego biurowca sąsiadującego z wieżowcami WTC. Sposób zawalenia się tego budynku tak ewidentnie wskazuje na kontrolowane wyburzenie, że otwiera oczy największym sceptykom. Profesor James Fetzer, emerytowany wykładowca filozofii nauki na uniwersytecie Minnesota mówi, że „Dowody są bardzo ogromne, lecz większość Amerykanów nie ma niestety czasu aby się nim przyjrzeć”.

Wskazuje się również na to, że tzw. Komisja 9/11 mająca za zadanie wyjaśnić okoliczności wydarzeń 11 września, odrzuciła większość dowodów, umotywowana polityczną koncepcją „ataków terrorystycznych”. Ciekawe jest i to, że Komisja 9/11 w ogóle nie zajęła się spektakularnym zawaleniem się budynku WTC-7.

Nie wszyscy zgadzają się jednak z wnioskami grupy 9/11 Scholars for Truth. Prof. Christopher Pyle, wykładowca prawa konstytucyjnego w Mt Holyoake College w stanie Massachusetts twierdzi, że zburzenie trzech budynków przy pomocy materiałów wybuchowych byłoby „zbyt wielkim przedsięwzięciem i wymagałby uczestnictwa tak wielkiej liczby osób, że trudno byłoby utrzymać to wszystko w tajemnicy”. Prof. Pyle dodaje, że po wielkich wydarzeniach, jak zabójstwo prezydenta Kennedy’ego czy Martina Luthera Kinga, pojawiło się mnóstwo teorii konspiracyjnych, które – jak twierdzi – są tylko „stratą czasu”.

Na takie emocjonalne argumenty odpowiada jednak prof. Kevin Barrett z Uniwersytetu Wisconsin, który przypomina, że z reguły ludzie nie są skłonni do uwierzenia w teorie nie pasujące do ich systemu wartości. „Ludzie odrzucają dowody gdyż mogłyby one naruszyć ich system wartości. Tak, wpierw wszyscy byliśmy zaszokowani wydarzeniami 9/11 [i nie wiedzieliśmy co o tym myśleć], lecz później głos autorytetu władzy powiedział nam co się wydarzyło i wszyscy w to uwierzyliśmy.”

Rzeczywiście, większość ludzi sterowanych przez media uwierzyła oficjalnym wersjom wydarzeń. Warto jednak ponownie wskazać na występujące w tej wersji głębokie niespójności.

W tym momencie przypomnijmy historię nowojorskiego miliardera, właściciela i spekulanta na rynku nieruchomościami, Larry Silverstein. Jak wiadomo, pan Silverstein stał się właścicielem kompleksu budynków World Trade Center na sześć miesięcy przed wydarzeniami 11 września. Jest to interesujące z kilku powodów. Po pierwsze, była to jedyna transakcja zmiany właściciela budynków od 33 lat, gdyż do tej pory były one własnością korporacji należącej do stanów Nowy Jork i New Jersey. Po drugie, pan Silverstein, który nabył budynki WTC za 3,2 miliarda dolarów, zdołał wpłacić tytułem pierwszej raty zaledwie 124 miliony dolarów. No i po trzecie, nie omieszkał ubezpieczyć budynków na sumę 7 miliardów dolarów, w tym szczególnie zadbał o umieszczenie klauzuli ubezpieczającej budynki „od ataków terrorystycznych”, co nie było powszechnym i łatwo dostępnym dodatkiem polis ubezpieczeniowych. Po zawaleniu się budynków, zażądał on od firm ubezpieczeniowych pełnego odszkodowania, jednak po negocjacjach szwajcarska firma Swiss Re wypłaciła mu „tylko” 4,6 miliarda dolarów. Wystarczy teraz spojrzeć na te liczby, by uzmysłowić sobie, iż mieliśmy do czynienia z nieprawdopodobnie intratnym interesem: za 124 miliony w ciągu 6 miesięcy uzyskano 4,6 miliarda, co stanowi stopę procentową w wysokości zdaje się niemalże 8000% rocznie. Ale to nie wszystkie zagadki.

Zaraz po przejęciu własności, pan Silverstein jako nowy właściciel WTC zatrudnił do ochrony kompleksu budynków nową firmę ochroniarską Securacom, która miała dość ciekawy zarząd dyrektorów. Otóż jednym z dyrektorów był brat obecnego prezydenta Busha, Marvin Bush, a funkcję szefa (CEO) sprawował jego kuzyn, Wirt Walker III. Co równie ciekawe, firma Securacom ochraniała nie tylko gmachy WTC, ale i – ach, cóż za kolejny dziwny zbieg okoliczności – lotnisko Dulles International Airport oraz firmę lotniczą United Airlines, czyli te podmioty, które były bezpośrednio związane z wydarzeniami 11 września.

Ubezpieczenie budynków WTC na tak wysoką kwotę i zadbanie o umieszczenie klauzuli ubezpieczającej „od aktów terrorystycznych”, od razu powinno wzbudzić podejrzenia, gdyż budynki te były już stare i w sumie nadawały się do rozbiórki, a przynajmniej gruntownej renowacji. Budynki WTC budowane były przy użyciu materiałów, których szkodliwość dla środowiska i zdrowia człowieka jest dzisiaj powszechnie uznana i wszystkie przeprowadzane w ciągu ostatnich lat inspekcje miejskie, stanowe i federalne nakazywały gruntowną modernizację budynków. Koszt np. pozbycia się azbestu i innych szkodliwych materiałów oceniany był na 200 milionów dolarów i wydaje się, że właśnie ten czynnik przeważył przy podjęciu decyzji przez korporacje stanowe o ich pozbyciu się. Rozpatrywano również rozbiórkę całych budynków, ale koszt takiego przedsięwzięcia był astronomiczny i sięgałby 15 miliardów dolarów. Innymi słowy: „coś” należało z tymi budynkami zrobić.

Wydarzenia 11 września z kompletnym zniszczeniem budynków WTC były więc, można tak ująć, usmażeniem kilku pieczeni naraz: obok uzyskania przez administrację prezydenta Busha politycznej Carte Blanche chwytającej za gardło całe społeczeństwo (wprowadzenie Patriot Act), obok idealnego pretekstu rozpoczynającego serię wojen, grupka wtajemniczonych osób uczestniczących w akcji uzyskała astronomiczne profity, a miasto Nowy Jork pozbyło się swojego wielkiego kłopotu. Czyżby nie dlatego też b. burmistrz Nowego Jorku Rudolph Giuliani był tak noszony na rękach, a dzisiaj lobby żydowskie uważa go za „najlepszego kandydata na prezydenta USA – z punku widzenia interesów izraelskich”? (2)

Sposób zawalenia się wież WTC był tak spektakuralny, że zaszokował świadków i tych bezpośrednich i tych wpatrzonych w telewizory na całym świecie. Jeszcze większą jednak tajemnicą okryte jest zawalenie się budynku WTC-7. Jak wiadomo ten 47-piętrowy wieżowiec, a więc olbrzymi i w wielu innych miastach mogący uchodzić za prawdziwy Skyscraper, nie został w żaden sposób uderzony przez samoloty i choć trawiły go lokalne pożary, trwał niewzruszony przez osiem godzin, by w końcu zawalić się w niemal wzorcowy sposób. Dla osób szukających nieco wrażeń, polecam obejrzenie krótkiego filmu rejestrującego ten moment (zob. np. na stronie Killtown).

Na próżno szukać w raporcie Komisji 9/11 choćby śladów odpowiedzi na pytanie jak ten 47-piętrowy, o stalowej konstrukcji, stabilny budynek, nie uderzony żadnym samolotem ani jego odłamkiem, mógł zawalić się i runąć w kilka sekund. Komisja w ogóle nie zainteresowała się tym przypadkiem, tak jakby to tajemnicze runięcie wieżowca nie miało miejsca. Niedopatrzenie Komisji czy świadome, motywowane politycznymi przesłankami działanie – możnaby zapytać retorycznie.

A teraz w ramach porównania polecam film (na tej samej stronie Killtown) pokazujący kontrolowane wyburzenie budynku w Oslo, przeprowadzone przez brytyjską specjalistyczną firmę Controlled Demolition Group, UK. Czy nie widać podobieństwa z „katastrofą” runięcia budynku WTC-7? Porównanie tego typu z reguły przekonuje największych sceptyków, a specjalistów tylko utwierdza w przekonaniu, że oglądając ten material mówimy dokładnie o jednym i tym samym: o kontrolowanym wyburzeniu budynków. Za kontrolowanym wyburzeniem przemawia kilka unikalnych dla tego typu operacji, cech, a więc: widoczne są podmuchy (Puffs), główna struktura budynku ulega nagłemu załamaniu, środek budynku upada jako pierwszy, budynek upada idealnie w ramach swojego zarysu, runięcie jest idealne i nie pozostawia wyższych niż kilka pięter pozostałości, całość upada z prędkością zbliżoną do swobodnego upadku, itp. To wszystko miało miejsce właśnie przy upadku budynku WTC-7.

Budynek WTC-7 stojący obok zawalonych wież WTC byłby zbyt wielkim Corpus Delicti dla wykonawców zbrodni 11 września, zatem należało go zniszczyć w ten sam sposób co wieżowce Centrum Handlowego. Tak się jednak „dziwnie” składa – a w dniu 11 wrześnie mamy do czynienia z setkami takich nieprawdopodobnych „dziwnych” zbiegów okoliczności – że kilkusekundowe kontrolowane wyburzenie spowodowało, iż wraz z budynkiem zniknęło wiele niechcianych materiałów. Trzeba bowiem pamiętać, że wszystko to działo się w czasie trwania wielkich skandali finansowych takich firm jak Enron czy WorldCom, których upadek został zaliczony do największych bankructw w historii Ameryki. Setki tysięcy ludzi utraciło nie tylko swoją pracę w wyniku bankructw tych firm, ale i całe swoje oszczędności i emerytury. W tym samym czasie grupka spekulantów i politycznych hochsztaplerów zdołała zgromadzić astronomiczne majątki, jednak te finansowe przekręty należało głęboko ukryć. Nie powinno zatem w tym momencie nikogo dziwić, że właśnie w budynku WTC-7 mieściły się siedziby Enron, WorldCom, lecz wielu znanych banków. W tym też budynku miał znajdować się główny zastaw dokumentów z okresu tzw. boomu Dot-Com lat dziewięćdziesiątych, czyli wirtualnych firm bogacących się, tak prawdę mówiąc nie wiadomo na czym (między innymi właśnie na tym sztucznym rynku Dot-Com’ów wytworzyły się fortuny wirtualnych pieniędzy, które spowodowały późniejszy boom na spekulacyjnym rynku nieruchomościami, przez co ceny domów wzrosły w ciągu 5-7 lat o 100-500 procent). W wyniku runięcia budynku WTC-7 zniknęły więc wszystkie dokumenty gromadzone przez komisję gieldową The Securities and Exchange Commission.

Budynek WTC-7 był również tym bardziej ważny, że kwaterowała w nim główna siedziba Sztabu Antykryzysowego gubernatora Nowego Jorku, a także – proszę się nie dziwić – biura takich federalnych agencji jak US Secret Service, National Security Agency, CIA, Departament Obrony, IRS czy BATF. Tak, właśnie w budynku WTC-7 znajdowało się największe w Stanach Zjednocznonych biuro służb specjalnych USA US Secret Service. Wszystko niewygodne dokumenty wraz z budynkiem zginęły.

Po wnikliwej analizie tysięcy materiałów, w tym licznych zdjęć i materiałów filmowych, dostępnych zapisów rozmów kontrolerów lotnicznych, służb miejskich i policji, upublicznionych przez służby specjalne dokumentów, itp, naukowcy i specjaliści różnych dziedzin stawiają pod wielkim znakiem zapytania oficjalną wersję wydarzeń 11 września. Wielu naukowców, sytuujących się w całym spektrum swoich osobistych politycznych preferencji, dąży do wyjaśnienia okoliczności i przebiegu tych wydarzeń w sposób przekonujący każdego kto potrafi logicznie myśleć. Piloci samolotów z wieloletnim stażem nie wierzą oficjalnym wersjom mówiącym, że kilku facetów nie potrafiących podołać najprostszym manewrom na awionetkach, precyzyjnie sterowało skomplikowanymi odrzutowcami. Eksperci od bezpieczeństwa lotów nie wierzą w to, że kilku szaleńców z nożykami do cięcia kartonów zdołało dokładnie w tym samym czasie uprowadzić cztery samoloty. Specjaliści wiedzący co mówią nie wierzą, że samoloty odrzutowe mogły spokojnie przez kilkadziesiąt minut naruszać podstawowe zasady korzystania z przestrzeni powietrznej nad najbardziej strzeżonym terytorium na kuli ziemskiej, by potem swobodnie wbić się czy to w wieże czy w Pentagon, a w przypadku Pentagonu na dodatek nie wyzwalając automatycznych przeciwlotniczych systemów zabezpieczających. A już nikt nie powinien uwierzyć oficjalnym wersjom wmawiającym nam, że z samolotów – czy to tych wbijających się w wieże nowojorskie czy Pentagon – nie pozostało ani tzw. czarnych skrzynek ani szczątków, które można zidentyfikować za pomocą numerów seryjnych (w historii katastrof lotniczych dzień 11 września jest tym bardziej szczególny, że spośród wszystkich katastrof tego dnia, nie zdołano dokonać porównania numerów identyfikacyjnych szczątków samolotów z samolotami, które miały rozbić się w Nowym Jorku i Waszyngtonie). Tak samo nikt nie może dać wiary infantylnym twierdzeniom, że wokół głównej kwatery dowództwa Stanów Zjednoczonych nie było żadnych kamer, które mogłyby wyraźnie zarejestrować nadlatujący samolot. Owszem, pokazuje się publiczności pięć klatek filmu niskiej rozdzielczości, filmu z którego trudno wywnioskować CO nadlatuje nad Pentagon, lecz zarazem ucina się dyskusję mogącą wyjaśnić co stało się z natychmiast skonfiskowanymi przez FBI filmami z kamer z pobliskich stacji benzynowych, a tym bardziej wmawia się naiwnym, że wokół Pentagonu nie było kamer nagrywających mogących zapisać coś więcej niż najniższej jakości kilka klatek filmu. Poziom takiej dyskusji sprowadzony jest do absurdu, gdyż każda stacja benzynowa, każdy szanujący się sklepik posiada lepszy system kamer CCTV niż odtajnione przez Pentagon w maju 2006 roku urywki filmu. A swoją drogą dlaczego musieliśmy czekać prawie pięć lat na ujawnienie tego skrawka informacji?

 

 

Oczywiście zaprezentowanych powyżej kilka myśli w najmniejszym stopniu nie wyczerpuje nurtujących pytań dotyczących wydarzeń 11 września, a tak na dobre to nawet nie otwiera ich potężnej listy. Osobnym i chyba obecnie najbardziej skrywanym tematem jest związek przedziwnych okoliczności działania wywiadu izraelskiego w okresie poprzedzającym 9/11, jak np. słynna już tzw. afera studentów. Tak jak tymi zagadnieniami nikt się nie zainteresował, tak samo nie są prowadzone żadne dochodzenia mogące wyjaśnić prawdziwe działania firm przeprowadzkowych należących do obywateli Izraela, firm porzuconych ze swoim dobytkiem przez tajemnicznych właścicieli. Nikt też nie zainteresowal się grupą Żydów wiwatujących na widok pożaru i wbijającego się w nowojorskie wieże drugiego samolotu. Aresztowanych szybko wypuszczono, tak samo jak zaaranżowano transport grupy aresztowanych obywateli Izraela, którym zezwolono na opuszczenie Stanów Zjednocznonych bez wszczynania śledztwa.

Tak samo nikt nie wszczyna śledztwa w sprawie tajemniczych transakcji giełdowych przeprowadzanych w tym dniu, nikt nie chce rozmawiać o dziwnym zachowaniu się prezydenta USA, który dwukrotnie publicznie powiedział, że widział na ekranie telewizora wbijający się w wieże WTC pierwszy samolot, w czasie gdy przebywał jeszcze z propagandowym teatrem w szkole na Florydzie (podczas gdy sieci telewizyjne uzyskały taśmę z nagraniem dopiero na drugi dzień). Po dziś dzień oficjalnie twierdzi się, że Prezydent USA, czyli również zwierzchnik wszystkich sił obronnych państwa, dowiedział się o wbijaniu się drugiego samolotu na kilka minut po tym, jak Ty Czytelniku, oglądałeś to w telewizji. Okazuje się według oficjalnych oświadczeń, że Prezydent USA był chyba ostatnią osobą na ziemi, która dowiedziała się o tragedii 11 września. Czy nie powinny śmieszyć tego typu oświadczenia?

Tak, mogą i powinny nie tylko śmieszyć, ale i przede wszystkim głęboko zastanawiać nad kondycją moralną dzisiejszych przywódców mocarstw światowych pretendujących do roli naprawiaczy świata. Powinny też uzmysłowić, że tak jak w przeszłości posuwali się oni do podejmowania niemoralnych decyzji, tak i dzisiaj będą wszelkimi sposobami – wykorzystując siłę, przemoc, medialne kłamstwa – dążyć do osiągnięcia najczęściej niecnych celów.

Na koniec warto odpowiedzieć niektórym sceptykom, w tym z tytułami naukowymi, jak wspomniany wyżej prof. Christopher Pyle. Tak, przeprowadzenie takich operacji jak 11 września jest możliwe przy zachowaniu pełnej tajemnicy, nawet jeśli wzięło w niej udział setki czy tysiące osób. Przypomnijmy tylko z przeszłości jak wiele osób było zaangażowanych w budowę bomby atomowej w ramach Manhattan Project, przypomnijmy tylko, że w ośrodku Bletchley Park rozpracowującym niemiecką Enigmę, zatrudnionych było aż dwadzieścia tysięcy osób. Pierwsze wzmianki o istnieniu ośrodka dekryptażu pojawiły się dopiero w 23 lata po zakończeniu II wojny światowej i nikt, ani jedna osoba nie zdradziła nie tylko prowadzonych w nim prac, ale nawet jego istnienia.

Jeśli tego typu ośrodki mogły być z powodzeniem prowadzone w warunkach absolutnej tajemnicy, tak samo można było przygotować i przeprowadzić operację 11 września – operację przeobrażającą świat dla mocarstwowych potrzeb Ameryki, interesów Izraela i globalnych dążeń światowej finansjery.

Lech Maziakowski
Washington, DC | 8 września 2006 | www.bibula.com

 

Przypisy

  1. Daily Mail UK
  2. Rudolph Giuliani najlepszym kandydatem na Prezydenta USA „z punktu widzenia interesów Izraela”

 

 

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

 

STRONY BADAJĄCE WYDARZENIA 9/11:

Opracowanie: WWW.BIBULA.COM na podstawie: materiałów autorskich

Skip to content